Policja interweniowała ws. Łukasza Mejzy. Tym razem oferował modlitwy

Łajza Kaczyńskiego.

Łukasz Mejza zasłynął aferą, którą ujawnił dziennikarz Szymon Jadczak. Przypomnijmy: firma polityka obozu PiS obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Mejza przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa – 80 tys. dolarów. Metoda, którą zachwalał, nie ma medycznego potwierdzenia. Ujawniamy dokumentację biznesu Łukasza Mejzy – ujawnił dziennikarz.

Teraz Mejza znowu jest bohaterem mediów. A to za sprawą biura poselskiego „którego nie ma” i nieprawidłowo zaparkowanego przed nim luksusowego samochodu posła.

Nagranie z interwencji obywatelskiej trafiło do mediów społecznościowych. Mieszkaniec Zielonej Góry zgłosił policji nieprawidłowo zaparkowany samochód, który należy do posła.

Nagrywający zajście pokazał, że w środku samochodu są plakaty wyborcze działacza, a za wycieraczką samochodu – mandat.

Autor nagrania pytał Mejzę, czy korzysta z legitymacji poselskiej, żeby uniknąć mandatu za nieprawidłowe parkowanie. Chciał również wiedzieć, dlaczego biuro poselskie Mejzy nie jest oznakowane.