Ujawniamy: brali kasę od szczujni PiS i udawali niezależnych dziennikarzy

Tajna kasa z TVP PiS

Jacek Kowalski, dziennikarz portalu WirtualneMedia.pl, brał pieniądze od TVP i pisał o niej artykuły udając niezależnego dziennikarza. Współpracę z telewizją ukrył przed wydawcą. Po naszych pytaniach wydawca zwolnił Kowalskiego dyscyplinarnie. Na liście płac machiny propagandy PiS jest też Michał Wróblewski z Wirtualnej Polski. Po otrzymaniu pytań redaktor naczelny WP Paweł Kapusta przekonuje nas, że “sprawa jest znana” i nie widzi w tym problemu. Sam Wróblewski milczy. 

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Pod koniec kwietnia br. Onet opisał historię listu, który krążył wśród polityków PiS. Jego treść była oskarżeniem pod adresem Mateusza Matyszkiewicza, prezesa TVP, który miał ingerować w kształt Wiadomości TVP, czyli sztandarowego programu propagandowego, produkowanego przez Telewizyjną Agencję Informacyjną (TAI).

Na jej czele stał wówczas Jarosław Olechowski, który władzę w TVP zawdzięczał wyłącznie Jackowi Kurskiemu. Olechowski stracił posadę. Zabrakło mu stronników. Nie mógł liczyć na dawnych kompanów, którzy za chwilę wbili mu nóż w plecy i przejęli kontrolę nad TAI.

Z artykułu Onetu wynikało, że list, który trafił do polityków PiS, był niepodpisany. Ale był oskarżeniem pod adresem nowego szefa TVP, który miał ingerować w linię Wiadomości. Onet twierdził, że autorem listu był właśnie Jarosław Olechowski.

Kilka godzin po artykule Onetu sprawę anonimu podchwyciły portale branżowe, w tym WirtualneMedia.pl, w osobie Jacka Kowalskiego. Dzień później ten sam dziennikarz napisał kolejny artykuł. Próbował w nim bronić Olechowskiego. Snuł nawet przed czytelnikami wizje, że jest on niezatapialny.

– W obiegu są coraz nowe nazwiska potencjalnych nowych dyrektorów TAI, ale Olechowski trzyma się mocno, bo ma poparcie Nowogrodzkiej – słyszymy na korytarzach telewizyjnych – donosi Kowalski.

Dalej w artykule pojawia się tajemniczy rozmówca z TAI, który mówi mu, że „tutaj wciąż trwa walka o odbicie TAI z rąk ludzi Kurskiego i przejęcie kontroli przez obóz Morawieckiego. Dlaczego? To jasne: premier boi się, że w okolicach kampanii jego ludzie nie będą pokazywani w TVP Info i w „Wiadomościach”, a lansowani będą ludzie Solidarnej Polski. Stąd pierwsza próba odbicia TAI, sprzed dwóch miesięcy, i teraz kolejna, z użyciem anonimu do prezesa Kaczyńskiego.

W artykule znajduje się link do innego dzieła Kowalskiego z lutego tego roku. Opisuje w nim próbę przejęcia TAI przez ludzi premiera Mateusza Morawieckiego. Artykuł jest kontrą do newsa Wirtualnej Polski. Kowalski znowu rzuca pomocną dłoń Olechowskiemu i donosi, że zmiany zablokował sztab PiS. – „Jego członkowie nie chcą żadnych zmian w TAI, obawiając się destabilizacji pracy Agencji w krytycznych miesiącach przed głosowaniem. Są też zadowoleni ze współpracy z Olechowskim. Z kolei kancelarii premiera zarzucają nadmierne skupienie się na promowaniu szefa rządu i ludzi Morawieckiego kosztem realizacji założeń kampanii” – napisał Kowalski.

Tajna kasa od TVP

Dziś wiadomo, że nie robił tego za darmo. Przed swoimi przełożonymi z Wirtualnych Mediów ukrywał bowiem fakt, że od 2018 roku  brał pieniądze z TVP. Z informacji, które posiadamy, wynika, że jego firma wystawiała fakturę na kwotę 5775 zł.

Umowę z TAI Kowalski podpisał jako właściciel jednoosobowej działalności gospodarczej o nazwie Ariergarda.

Jako przedmiot umowy Kowalski wpisywał „nadzór merytoryczny”. W sumie Kowalski z tajnej umowy z TAI wyciągnął ćwierć miliona złotych (dokładnie 250775 zł). Za co? I to jest najciekawsze. W TVP trudno dowiedzieć się, co kryło się pod tajemniczym nadzorem merytorycznym, który widnieje w tytule umowy. Kowalski twierdzi, że pieniądze dostawał, bo pracował nad poprawą zasięgów twitterowych kont programów informacyjnych znajdujących się w TAI. Chodzi o Wiadomości, Panoramę czy TVP Info.

Co dokładnie robił? Kowalski nie chce powiedzieć. Mówi, że to tajemnica handlowa. Twierdzi, że to nie była praca dziennikarska, a on nie był lojalny wobec TVP. Dyżury miały trwać 21 dni w miesiącu, a on miał robić z nich specjalny raport, który oczywiście stanowi tajemnicę handlową.

Haki na Brejzę za pracę w TVP?

Kowalski pochodzi z kujawsko-pomorskiego. Nim trafił w do Wirtualnych Mediów był jednym z dziennikarzy bydgoskiej redakcji “Gazety Wyborczej”. Poruszał tematy śledcze i polityczne.

Po “Wyborczej” Jacek Kowalski szukał pracy w inowrocławskim ratuszu, u ojca Krzysztofa Brejzy. Bezskutecznie. Od 2017 roku współpracował z Wirtualnymi Mediami. Rok później szukał pracy w TVP. Na początku 2018 roku Kowalski trafia do tworzącej się redakcji Alarmu TVP. Przyprowadza go tam Paweł Gajewski, ps. Parasol, asystent Jacka Kurskiego i późniejszy wiceszef TAI.

Kowalski do telewizji przyszedł z materiałem na ojca Krzysztofa Brejzy. Przygotowany przez niego reportaż dotyczył premii wypłaconych urzędnikom Inowrocławia. Kwity nie okazały się hitem, a sam materiał był komedią pomyłek. Najlepszym jego podsumowaniem jest nagranie, które od 2018 roku można znaleźć w sieci. Opublikował je Krzysztof Brejza. Jest to zapis rozmowy z Jackiem Kowalskim.

Kowalski w TVP kariery reporterskiej nie zrobił. Z podkulonym ogonem wrócił do Wirtualnych Mediów.

Nie wrócił jednak z niczym. Gajewski i Olechowski podpisali “na do widzenia” z jego firmą umowę na wspomniany “nadzór merytoryczny”.

Czy była to nagroda za udział w nagonce na Krzysztofa Brejzę i jego ojca?

Kowalski zdaje się nie pamiętać materiału, który robił dla Alarmu. Dziś mówi bowiem, że nigdy nie przynosił żadnych do TVP kwitów na Brejzę, a w swojej pracy nie zajmuje się polityką.

Kowalski przyznał, że o jego umowie z TVP nie wiedziało szefostwo Wirtualnych Mediów.

W poniedziałek Kowalski napisał nam, że po naszych pytaniach został zwolniony z portalu dyscyplinarnie.

Dziennikarz Wirtualnej Polski dorabia w TVP

Kowalski nie jest jedynym dziennikarzem, który miał z TVP poufną umowę. W lipcu 2020 r., kierowana przez Jarosława Olechowskiego Telewizyjna Agencja Informacyjna podpisała umowę z Michałem Wróblewskim z Wirtualnej Polski. Umowa obowiązywała do końca października 2020 roku. Czas jej dopisania nie jest przypadkowy.

Był to okres kampanii wyborczej. Andrzej Duda walczył o reelekcję. TVP, a szczególnie TVP Info i Wiadomości, robiła wszystko, by mu w tej kampanii pomóc. Duda nie schodził z anteny.

Z kanałów TVP lał się hejt na Rafała Trzaskowskiego, opozycję, uchodźców i mniejszości seksualne. Towarzystwo Dziennikarskie, które śledziło transmisję w TVP podczas kampanii wyborczej, napisało w swoim raporcie, że 64 proc. tematów poświęcono Andrzejowi Dudzie, w tym wszystkie, z jednym neutralnym wyjątkiem, przedstawiały go w pozytywnym świetle. Natomiast wszystkie tematy dotyczące zaś Rafała Trzaskowskiego, stanowiące 35 proc. materiałów, zostały ocenione przez autorów raportu jako negatywne.  Jak napisał Rzecznik Praw Obywatelskich, „takie uprzywilejowane traktowanie jednego z kandydatów przez media publiczne mogło w istotny sposób wpływać na kształtowanie opinii o kandydatach, co najmniej pośrednio rzutując na wynik wyborów.”

To podczas tej kampanii padają haniebne słowa wypowiedziane przez Dudę, że LGBT to nie ludzie, to ideologia.

I właśnie podczas trwania tej kampanii Wróblewski podpisał umowę z TAI. Rola dziennikarza Wirtualnej Polski była prosta. Miał przychodzić do TVP i komentować przebieg kampanii oraz wydarzeń politycznych. Widz jednak nie dostał żadnych informacji, że Wróblewski za swoje wypowiedzi bierze kasę od szczujni PiS.

W sumie przez cztery miesiące TAI wypłaciła mu 13,2 tys. zł. W sieci można dziś znaleźć kilka płatnych „komentarzy” Wróblewskiego.

– Prezydent Andrzej Duda nie tyle nawet nakreślił swoje plany na przyszłość, ile podsumował to, co osiągnął w ciągu ostatnich pięciu lat i zapowiedział swojego rodzaju kontynuację. Myślę, że te prawie 10,5 mln ludzi takiego przekazu oczekuje – mówił w jednym z programów Wróblewski.

W innym nabijał się z opozycji i jej lidera Donalda Tuska.

– Widziałem zdjęcie D. Tuska z Joe Bidenem. Tusk obwieścił, że od dawna jest jego bliskim przyjacielem, bo widzieli się kilka razy. Politycy opozycji chcą związać się z Bidenem i udawać, że znają się od wielu lat i mają wspólne interesy – mówił Wróblewski.

Czarna lista dziennikarzy

Od czasu, kiedy PiS przejął TVP, zwolnił z niej niezależnych dziennikarzy, a TVP Info stało się tubą propagandową partii. Jeszcze na samym początku media rządowe zapraszały do siebie dziennikarzy z mediów komercyjnych. W TVP szybko jednak zdano sobie sprawę, że przeszkadzają oni utrwalać jedynie słuszny przekaz Nowogrodzkiej. W TAI wprowadzono nawet czarną listę, na którą wpisywano osoby, które nie mogą być zapraszane do programów. Nie trzeba było zbyt wielkiego wysiłku, by na nią trafić. Wystarczyła prawdziwa wypowiedź, która była niezgodna z linią PiS.

Niepokornych dziennikarzy zastąpiono swoimi lub wymyślonymi, jak np. Miłosz Manasterski czy Adrian Stankowski. Obaj przed dojściem PiS do władzy w mediach byli postaciami bliżej nieznanymi. TVP zrobił z nich ekspertów, którzy mówili tak, jak chce Jarosław Kaczyński.

Do programów TVP Info zapraszano tylko takich dziennikarzy i ekspertów, co do których była pewność, że będą mówić zgodnie z przekazem lub nie powiedzą niczego, co mogłoby zachwiać przekazowi PiS.

I właśnie w tym okresie, i to jeszcze w czasie kampanii wyborczej, umowę z TVP podpisuje Wróblewski, który swoją obecnością ocieplał programy publicystyczne i sprawiał, że widz miał mylne wrażenie, że są one obiektywne.

O kasę z TVP zapytaliśmy Wróblewskiego. Nie odpowiedział na nasze pytania. Po kilku dniach od wysłania pytań Paweł Kapusta oddzwonił, tuż przed publikacją tego tekstu.

“Celowo nie odpowiadałem na pańskie pytania. Zobaczymy co Pan napisze. To była wiedza powszechna, że Michał Wróblewski na przełomie 2019/2020 współpracował z mediami publicznymi, miał swój program Polskim Radiu 24. Polecał swoje komentarze na profilu na Twitterze” – broni Wróblewskiego Paweł Kapusta, naczelny Wp.pl

Poniżej pytania, na które Michał Wróblewski nie chciał odpowiedzieć.

1. Za co w 2020 roku otrzymał Pan z TAI TVP 13200 zł? Kto rozmawiał z Panem o tym by udzielał Pan komentarzy do kampanii wyborczej w 2020 roku na antenie TVP Info?

2. Czy Pana przełożeni wiedzieli, że za występy na antenie TVP Info brał Pan pieniądze?

3. Czy nie przeszkadzało Panu brać pieniądze od TVP, która w 2020 roku podczas kampanii wyborczej szczuła na mniejszości narodowe i osoby LGBT?

4. Czy zgadza się Pan z opinią, że Pana zatrudnienie w TVP miało ocieplić przekaz stacji i dać jej złudne wrażenie obiektywizmu?

Umowę miał podpisaną od lipca do listopada 2020 r.

Jan Piński