250,7 tys. złotych w ramach tajnej umowy z TVP PiS. Dziennikarz portalu Wirtualne Media atakował Krzysztofa Brejzę

Tajna kasa z telewizji TVP PiS.

Jacek Kowalski, dziennikarz portalu WirtualneMedia.pl (należy do Wirtualnej Polski), brał pieniądze od TVP i pisał o niej artykuły udając niezależnego dziennikarza. Współpracę z telewizją ukrył przed wydawcą. Po naszych pytaniach wydawca zwolnił Kowalskiego dyscyplinarnie.

Pod koniec kwietnia ub. roku Onet opisał historię listu, który krążył wśród polityków PiS. Jego treść była oskarżeniem pod adresem Mateusza Matyszkiewicza, prezesa TVP, który miał ingerować w kształt Wiadomości TVP, czyli sztandarowego programu propagandowego, produkowanego przez Telewizyjną Agencję Informacyjną (TAI).

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Na jej czele stał wówczas Jarosław Olechowski, który władzę w TVP zawdzięczał wyłącznie Jackowi Kurskiemu. Olechowski stracił posadę. Zabrakło mu stronników. Nie mógł liczyć na dawnych kompanów, którzy za chwilę wbili mu nóż w plecy i przejęli kontrolę nad TAI.

Z artykułu Onetu wynikało, że list, który trafił do polityków PiS, był niepodpisany. Ale był oskarżeniem pod adresem nowego szefa TVP, który miał ingerować w linię Wiadomości. Onet twierdził, że autorem listu był właśnie Jarosław Olechowski.

Kilka godzin po artykule Onetu sprawę anonimu podchwyciły portale branżowe, w tym WirtualneMedia.pl, w osobie Jacka Kowalskiego. Dzień później ten sam dziennikarz napisał kolejny artykuł. Próbował w nim bronić Olechowskiego. Snuł nawet przed czytelnikami wizje, że jest on niezatapialny.

– W obiegu są coraz nowe nazwiska potencjalnych nowych dyrektorów TAI, ale Olechowski trzyma się mocno, bo ma poparcie Nowogrodzkiej – słyszymy na korytarzach telewizyjnych – donosi Kowalski.

Dalej w artykule pojawia się tajemniczy rozmówca z TAI, który mówi mu, że „tutaj wciąż trwa walka o odbicie TAI z rąk ludzi Kurskiego i przejęcie kontroli przez obóz Morawieckiego. Dlaczego? To jasne: premier boi się, że w okolicach kampanii jego ludzie nie będą pokazywani w TVP Info i w „Wiadomościach”, a lansowani będą ludzie Solidarnej Polski. Stąd pierwsza próba odbicia TAI, sprzed dwóch miesięcy, i teraz kolejna, z użyciem anonimu do prezesa Kaczyńskiego.

W artykule znajduje się link do innego dzieła Kowalskiego z lutego tego roku. Opisuje w nim próbę przejęcia TAI przez ludzi premiera Mateusza Morawieckiego. Artykuł jest kontrą do newsa Wirtualnej Polski. Kowalski znowu rzuca pomocną dłoń Olechowskiemu i donosi, że zmiany zablokował sztab PiS. – „Jego członkowie nie chcą żadnych zmian w TAI, obawiając się destabilizacji pracy Agencji w krytycznych miesiącach przed głosowaniem. Są też zadowoleni ze współpracy z Olechowskim. Z kolei kancelarii premiera zarzucają nadmierne skupienie się na promowaniu szefa rządu i ludzi Morawieckiego kosztem realizacji założeń kampanii” – napisał Kowalski.

Tajna kasa od TVP

Dziś wiadomo, że nie robił tego za darmo. Przed swoimi przełożonymi z Wirtualnych Mediów ukrywał bowiem fakt, że od 2018 roku  brał pieniądze z TVP. Z informacji, które posiadamy, wynika, że jego firma wystawiała fakturę na kwotę 5775 zł.

Umowę z TAI Kowalski podpisał jako właściciel jednoosobowej działalności gospodarczej o nazwie Ariergarda.

Jako przedmiot umowy Kowalski wpisywał „nadzór merytoryczny”. W sumie Kowalski z tajnej umowy z TAI wyciągnął ćwierć miliona złotych (dokładnie 250775 zł). Za co? I to jest najciekawsze. W TVP trudno dowiedzieć się, co kryło się pod tajemniczym nadzorem merytorycznym, który widnieje w tytule umowy. Kowalski twierdzi, że pieniądze dostawał, bo pracował nad poprawą zasięgów twitterowych kont programów informacyjnych znajdujących się w TAI. Chodzi o Wiadomości, Panoramę czy TVP Info.

Co dokładnie robił? Kowalski nie chce powiedzieć. Mówi, że to tajemnica handlowa. Twierdzi, że to nie była praca dziennikarska, a on nie był lojalny wobec TVP. Dyżury miały trwać 21 dni w miesiącu, a on miał robić z nich specjalny raport, który oczywiście stanowi tajemnicę handlową.

Haki na Brejzę za pracę w TVP?

Kowalski pochodzi z kujawsko-pomorskiego. Nim trafił w do Wirtualnych Mediów był jednym z dziennikarzy bydgoskiej redakcji “Gazety Wyborczej”. Poruszał tematy śledcze i polityczne.

Po “Wyborczej” Jacek Kowalski szukał pracy w inowrocławskim ratuszu, u ojca Krzysztofa Brejzy. Bezskutecznie. Od 2017 roku współpracował z Wirtualnymi Mediami. Rok później szukał pracy w TVP. Na początku 2018 roku Kowalski trafia do tworzącej się redakcji Alarmu TVP. Przyprowadza go tam Paweł Gajewski, ps. Parasol, asystent Jacka Kurskiego i późniejszy wiceszef TAI.

Kowalski do telewizji przyszedł z materiałem na ojca Krzysztofa Brejzy. Przygotowany przez niego reportaż dotyczył premii wypłaconych urzędnikom Inowrocławia. Kwity nie okazały się hitem, a sam materiał był komedią pomyłek. Najlepszym jego podsumowaniem jest nagranie, które od 2018 roku można znaleźć w sieci. Opublikował je Krzysztof Brejza. Jest to zapis rozmowy z Jackiem Kowalskim.

Kowalski w TVP kariery reporterskiej nie zrobił. Z podkulonym ogonem wrócił do Wirtualnych Mediów.

Nie wrócił jednak z niczym. Gajewski i Olechowski podpisali “na do widzenia” z jego firmą umowę na wspomniany “nadzór merytoryczny”.

Czy była to nagroda za udział w nagonce na Krzysztofa Brejzę i jego ojca?

Kowalski zdaje się nie pamiętać materiału, który robił dla Alarmu. Dziś mówi bowiem, że nigdy nie przynosił żadnych do TVP kwitów na Brejzę, a w swojej pracy nie zajmuje się polityką.

Kowalski przyznał, że o jego umowie z TVP nie wiedziało szefostwo Wirtualnych Mediów.

Po wyjściu sprawy na jaw Kowalski napisał nam, że po naszych pytaniach został zwolniony z portalu dyscyplinarnie.

Jan Piński