Mateusz Morawiecki w bardzo drogiej kurtce z napisem KPRM pojawił się w kopalni, w której doszło do tragedii i zginęli górnicy. Po raz kolejny premier udowadnia, że nie ma dla niego nic ważniejszego niż ładne zdjęcia i zarabianie politycznych procentów poparcia. Bo jego obecność tam nie pomoże a tylko dezorganizuje pracę.
Pojawienie się Morawieckiego w kopalni można odebrać tylko w jeden sposób: negatywnie. Sytuacja górników oraz ich rodzin jest wystarczająco zła, żeby jeszcze na miejscu pojawiał się sądownie certyfikowany kłamca, który tak naprawdę wcale realnie nie interesuje się sytuacją, tylko chce się umieścić w kontekście tragedii i rzekomej pomocy jakiej udziela.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Warto zdawać sobie sprawę z tego, że gdyby pieniądze, które wydano na przyjazd Morawieckiego z całą świtą wydano na pomoc rodzinom górników, byłoby to już konkretne i realne wsparcie.
Zachowanie premiera to najgorsze, najbardziej obrzydliwe wzorce z podręcznika kłamliwego polityka: być wszędzie tam, gdzie są kamery, być na ustach Polski. Rodzinom zmarłych nie potrzeba oślizgłych kłamliwych polityków, panie Morawiecki. Niech pan zabiera swoją drogą kurteczkę z firmowym logo do swoich miernych strategów i pogada o misce ryżu.
Żenujące i obrzydliwe!
W środę w kopalni Pniówek na Śląsku doszło do zapalenia metanu i dwóch wybuchów. Zginęły cztery osoby, kilkanaście jest ciężko rannych.