Kaczyński powiedział parę słów za dużo. Lider PiS idzie na wojnę z NATO

Jarosław Kaczyński wywołał kolejną awanturę. Tym razem bezpośrednio godzącą w bezpieczeństwo Polski. Zakwestionował bowiem chęć obrony Polski przez NATO.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Powodem była niemiecka propozycja, by wysłać do Polski należące do Bundeswehry zestawy przeciwlotnicze Patriot. Tego było dla Kaczyńskiego za dużo.

– Jeżeli będziemy mieli do czynienia z wydarzeniem przypadkowym, z rakietą ukraińską, to jest tak, że prawdopodobieństwo, że tu będzie możliwa jakaś skuteczna ingerencja, jest ze względów technicznych minimalna. Natomiast jeśli to będą rakiety rosyjskie, to dotychczasowa postawa Niemiec nie daje żadnych podstaw do tego, żeby sądzić, że oni zdecydują się na ingerencję, na to, żeby strzelać do rakiet rosyjskich – przekonywał Kaczyński.

Te skandaliczne słowa spotkały się ze zdecydowaną reakcją.

– Myślę, że ta obsesja, o której już coraz częściej mówimy, pana prezesa Kaczyńskiego skierowana przeciwko Niemcom, kładzie się (cieniem) na naszym bezpieczeństwie, a jego uzasadnienie dotyczące tego, czy operatorzy systemu Patriot użyliby tego sprzętu, czy nie, broniąc naszego terytorium, jest absolutnie bezzasadna – podkreślał gen. Mirosław Różański.

– Dwie baterie Patriot to nie są dwa nagie miecze. Na tym polega kolektywna obrona sojuszu NATO, że mimo niesnasek wyciąga się rękę. Trzeba było przyjąć, podziękować – przekonywał z kolei generał Roman Polko.

Tyle tylko, że Kaczyńskiego najwyraźniej nie interesuje bezpieczeństwo Polski. Liczy się zaś kolejna awantura.