Żona zamordowanego prezydenta Gdańska: To jest odpowiedzialność TVP. (…) Mojego męża zabiły słowa

Gorzkie słowa.

– Ci, którzy atakowali męża, to nie byli dziennikarze. Ci ludzie nie zasługą na takie określenie. Jeden z takich ludzi wielokrotnie biegał za Pawłem po mieście wykrzykując obelgi. Przychodził również do pracy mojej mamy, strasząc jej pracowników. Mama musiała uciekać tylnymi drzwiami. To mają być media publiczne?. (…) To jest odpowiedzialność TVP. Ja tak uważam. Mowa nienawiści, sposób pokazywania wpłynął na to, że zabójca wybrał Pawła na ofiarę. Mojego męża zabiły słowa – powiedziała Magdalena Adamowicz.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Żona zamordowanego prezydenta Gdańska dodała, że Stefan W., zabójca jej męża, był „indoktrynowany rządową telewizją”. – Paweł był grillowany żywcem. Urzędy skarbowe wymyślały absurdalne zarzuty, kontrolowały naszą rodzinę kilka pokoleń wstecz. Nękali rodziców Pawła i moich rodziców. Reżimowa telewizja biegała za Pawłem, wykrzykując, wchodziła do biura mojej mamy. Myśmy po prostu się bali. Nawet Paweł mówił nam, jak się zachowywać, jeżeli o 6 rano zacznie ktoś pukać do drzwi. Mi zdarzało się, że jak usłyszałam rano podjeżdżający samochód pod okno, to wyskakiwałam do okna i patrzyłam, czy przypadkiem nie wysiada większa grupa mężczyzn, którzy zaraz wtargną, rzucą Pawła na podłogę przy dzieciach, zaczną przeszukiwać nasz dom. Nie chciałam, żeby one były świadkami czegoś takiego. Myśmy się bardzo bali, byli zastraszani. Paweł był silny, ale baliśmy się o dzieci, o rodzinę – powiedziała Adamowicz.

Źródło: TVN 24 / Onet