Terlecki grozi Gowinowi? Zapowiada „koniec pobłażliwości”

Kryzys w Porozumieniu, wyglądający początkowo jak kabaret, zaczyna nabierać coraz poważniejszego wymiaru.

Rzecz oczywiście nie w tym, kto będzie rządził nieco marionetkową przybudówką PiS, ale czy rząd wytrzyma rozpad partii Gowina? Wiele wskazuje bowiem na to, że widzimy właśnie powtórkę z roku 2007. Wtedy to Jarosław Kaczyński próbował przejąć kontrolę nad swoimi ówczesnymi koalicjantami: Samoobroną i LPR. Skończyło to się upadkiem rządu i końcem władzy PiS.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Wiele wskazuje na to, że tym razem może być podobnie. Jarosław Gowin już stwierdził, że uznanie przez PiS za szefa partii Adama Bielana będzie faktycznie oznaczało upadek władzy Zjednoczonej Prawicy. Dla większości sejmowej kilku posłów Gowina ma bowiem fundamentalne znaczenie.

Z drugiej strony wyraźna jest próba wypchnięcia Gowina z koalicji. Próbuje się go zdyskredytować opowieściami o… jego kontaktach z opozycją.

– Patrzę na to z pewnym niepokojem. Kto za naszymi plecami rozmawia z opozycją, musi się liczyć ze znacznym obniżeniem zaufania. Mam nadzieję, że nie nastąpi eskalacja tego rodzaju działań, bo oznaczałaby też koniec naszej pobłażliwości – niedwuznacznie zagroził Gowinowi  Ryszard Terlecki z PiS.