Rodzice maja dość polskiej szkoły. Rodzice wybierają edukację pozaszkolną

Dane ze stycznia 2018: 14 tys. polskich uczniów korzysta z edukacji domowej, to dwukrotny wzrost w stosunku do roku 2016. Dane przytoczyła dziennikarka Gazety Wyborczej Justyna Suchecka. Wzrost łączy z wprowadzoną reformą edukacji, nazywaną przez niektórych deformą.

“14 tysięcy to ogrom w porównaniu do sytuacji sprzed 5 lat, kiedy zaczęliśmy się tym interesować” – powiedziała Hanna Zielińska, dziennikarka TOK FM, która od kilku lat zapewnia swoim dzieciom edukację domową. Najczęściej prowadzi ją jedno z rodziców, które nie pracuje. Staje się to zatem stylem życia całej rodziny, a edukację domową prowadzą często rodziny wielodzietne.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Edukujący dzieci w domu na pytanie skąd wiedzą, że polska szkoła jest zła, skoro nie posyłają do niej swoich dzieci odpowiadają zgodnie. Od znajomych. Zielińska postanowiła jednak posłać najmłodsze ze swoich dzieci do zerówki, do szkoły publicznej. “I już wiemy, że w szkole nie zostanie na długo. Bo system nadal jest opresyjny, nadal opiera się na ocenach, które zgodnie z wynikami badań psychologicznych, wiemy to na pewno, demotywują dzieci. System edukacji fińskiej, który zyskuje teraz najwyższe noty na świecie, zabrania oceniania dzieci do 12 czy 13 roku życia.”

Zielińska jest zdania, że sam fakt istnienia edukacji domowej w debacie publicznej może poprawiać jakość systemu powszechnego, zwracając uwagę na istotę systemu edukacji. Jej zdaniem ten wpływ jest realny, bo np. na Ursynowie, w dzielnicy Warszawy, gdzie prowadzi edukację domową, jest pierwsza szkoła, państwowa podstawówka, która oficjalnie “zniosła” oceny.

Jak wyjaśniła dziennikarka, cała edukacja domowa toczy się za pieniądze opiekunów, którzy się na nią zdecydowali. Z budżetu państwa rodzice nie dostają na edukację nic, gdyż subwencję przewidzianą na dziecko (przysługującą każdemu obywatelowi) i tak dostaje… szkoła.

Dokładniej: szkoła dostaje 0,6 dotacji, jaką przeznacza się na codziennie uczęszczające do klasy. Szkoła broni się, że za te pieniądze dziecko uczące się poza nią dostaje legitymację szkolną, ma zorganizowany egzamin czy może korzystać z sali gimnastycznej albo wycieczek. Dlaczego obcięto dotacje na edukację domową? Zdaniem Zielińskiej wiąże się to z tym, że “kiedyś PiS popierał edukację domową, jako taką wolnościową, rodzinną formę nauki. Dziś postrzega ją jako bunt przeciwko pisowskiemu systemowi edukacji.”

Źródło: Gazeta Wyborcza, TOK FM