Stanisław Pięta uwiódł samotną, poszukującą miłości i pragnącą dziecka kobietę. Mamił wpływami w spółkach Skarbu Państwa. Jak pisze Fakt obiecywał, że zostawi żonę. Wykorzystał – także w pracy poselskiej. Po czym bez słowa porzucił.
Skrzywdzona kochanka, pragnąc zachować anonimowość, zwierzyła się tabloidowi, że Pięta wypatrzył ją 10 kwietnia ub. roku w czasie 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Zadzwonił następnego dnia i zaproponował współpracę przy „dobrej zmianie”. “Rzuciłam wszystko, jeździłam z nim samochodem po Polsce, czytałam mu jakieś wycinki prasowe, notatki…” – opowiedziała w rozmowie z Faktem.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Według jej relacji poseł szybko zaczął snuć przed nią wizję już nie tylko współpracy, ale wspólnego życia. “Już po miesiącu chciał mnie przenocować, ale odmówiłam. Powtarzał mi jednak, że z żoną jest tylko dla dziecka, że nic ich nie łączy, że od dawna planuje się z nią rozstać, bo ona nie chciała mieć więcej dzieci, a on chce” – opowiada tabloidowi i przyznaje, że tym ją zdobył. Marzyła o założeniu rodziny. Wmówiła sobie, że pewnie uda mu się uzyskać tzw. kościelny rozwód.
W końcu maja już byli parą. – „Wiesz…. mam takie marzenie, mówił mi szeptem do ucha, „chciałbym gładzić cię po ciążowym brzuchu. Jesteś idealnie zbudowana, nie będziesz mocno cierpieć i możesz urodzić 6 dzieci” – wspomina kobieta. Pięta wysyłał ją nawet do ginekologa, by potwierdziła, że może zajść w ciążę! Wymyślił też, że dla zabezpieczenia finansowego załatwi jej pracę w PKN Orlen.
Z korespondencji, która kobieta pokazała dziennikarzom wynika, że para miała romans, ale w rozmowie z Faktem poseł zaprzeczył twierdząc, że nic poza pracą ich nie łączyło. Kryzys nastąpił pod koniec wakacji, a ostateczne zerwanie w lutym. Kobieta wpadła w depresję.
“Kilka miesięcy nie wstawałam niemal z łóżka. Nie malowałam się, zaniedbałam pracę. Czuję się przez niego wykorzystana” – powiedziała w rozmowie z tabloidem i dodała: – “A na koniec śmiał mi powiedzieć, że „córka w pewnym wieku potrzebuje ojca”. Małą Zosią się wymówił… A ja myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi.”
Źródło: fakt