“Ciepły Kamil”. Zaskakująca przeszłość Zaradkiewicza

Nocny spacer po Warszawie

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Rok 2013, godzina 3 nad ranem, Kamil Zaradkiewicz, szef Zespołu Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego, wychodzi ze swojego mieszkania na Saskiej Kępie. Idzie mostem Poniatowskiego, potem przez centrum Warszawy do siedziby Trybunału w al. Szucha. Nie tylko pora jest dziwna. Zaradkiewicz ma na sobie piżamę i kapcie. Do Trybunału dociera po półtorej godziny.

Komendant straży trybunalskiej napisał w notatce, że kontakt z Zaradkiewiczem był utrudniony. Wezwano więc pogotowie, które zabrało go do Szpitala Czerniakowskiego.

Według relacji Zaradkiewicz zatruł się grzybami halucynogennymi po kłótni z partnerem. Stołeczni prawnicy znają tzw. incydent piżamowy nowego p.o. I Prezesa SN.

Źródło: Gazeta Wyborcza