Funkcjonariusze Straży Granicznej złapani na przemycie. Na jaw wychodzą kolejne bulwersujące informacje

Dyrektor BSW Straży Granicznej wiedział o nieprawidłowościach

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Funkcjonariusze Straży Granicznej, powracający z misji w Macedonii, dwa tygodnie temu zostali złapani na przemycie. Realizacja czynności kontrolnych odbyła się na przejściu granicznym Röszke – Horgoš pomiędzy Węgrami a Serbią. W czasie kontroli kontyngent został oddzielony od pozostałych podróżnych oraz poddany szczegółowej kontroli. W jej rezultacie wykryto przemyt znacznej ilości alkoholu, papierosów oraz zwierząt.

Z naszych informacji wynika, że o procederze wiedziała od dawna Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex). Sama jednak nie chciał podejmować żadnych kroków. Nakazała za to sprawę wyjaśnić polskiej SG oraz ukrócić zabroniony proceder. Ponieważ polska strona, pomimo częstych interwencji Frontexu, nie reagowała, postanowiono proceder zakończyć i przystąpić do „realizacji” na granicy zewnętrznej Unii.

Czynności przeprowadzone przez pograniczników węgierskich określić można jako wcześniej zaplanowane (zwiększone środki osobowe na granicy) oraz koordynowane z zewnątrz (funkcjonariusze innych krajów członkowskich biorący udział w realizacji).

Z naszych informacji wynika również, że kierownictwo Straży Granicznej, w tym były komendant Marek Łapiński, jak i obecny Tomasz Praga, nie byli skłonni w ogóle angażować w misje w Macedonii funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych SG. Więcej, zdawali sobie sprawę o skali problemów. Podobnie było z dyrektorem BSW płk Adamem Wanarskim.

Wanarski, przez funkcjonariuszy pionu wewnętrznego nazywany „pampersem”, był informowany o problemach z powracającymi strażnikami granicznymi. Nie zrobił jednak nic. Problematyczny kontyngent SG zabezpieczał tylko jeden funkcjonariusz BSW.

Kierowca autobusu zaczął sypać

Na jaw wychodzą kolejne bulwersujące informacje. Okazuje się, że funkcjonariusze SG, którzy zostali złapani na przemycie chcieli winę zrzucić na kierowcę autobusu. W tym celu postanowili nawet zrzucić się na mandat dla kierowcy. W sumie było to ponad 20 tys. złotych. Po powrocie do kraju kierowca zaczął jednak obciążać funkcjonariuszy, ponieważ uświadomił sobie, że ciążyć będą na nim poważne zarzuty.

W chwili obecnej kierownictwo SG wszczęło wobec funkcjonariuszy postępowania dyscyplinarne. Wszyscy zamieszani w proceder mają być zwolnieni ze służby. Sprawa jest rozwojowa, ponieważ SG zamierza zamieść problemy pod dywan.