Czy jest na sali lekarz? Epidemia szaleje bez ograniczeń, a Czarnek chce, by dzieci w kwietniu wróciły do szkoły!

Takiej propagandy jeszcze w czasach PiS nie widzieliśmy. Codziennie umiera z powodu koronawirusa po kilkaset osób, ale minister edukacji, Przemysław Czarnek już widzi „tendencję spadkową” i planuje powrót w kwietniu dzieci do szkół. Wszystko po to, by udawać, że rząd panuje nad epidemią.

Szef resortu edukacji na antenie Telewizji Trwam uznał, że widać już spadek liczby zakażeń, który „wydaje się trwały”. Jeśli się więc utrzyma przez kolejny tydzień, to „będzie ogromna szansa na to, żeby wrócić do nauki stacjonarnej”.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Będzie już 10 dni od świąt i wtedy będziemy mieli również obraz migracji świątecznych, spotkań świątecznych, to mamy ogromną szansę na to, żeby jeszcze w kwietniu wrócić do opieki stacjonarnej nad dziećmi w przedszkolach, żłobkach, ale również mamy ogromną szansę na powrót do nauki stacjonarnej w szkołach podstawowych. Mam nadzieję, że hybrydowo w całych szkołach podstawowych – przekonywał Czarnek.

Co więcej, dzieci miałby spędzać teraz w szkołach więcej czasu, bo trzeba naprawić braki powstałe podczas zdalnej nauki.

– Dokładamy na początek jedną godzinę dodatkową tygodniowo dla każdej klasy w każdej szkole z zakresu, który będzie ustalony przez dyrektorów danych szkół. Przeznaczyliśmy na to 187 mln złotych i tak będziemy funkcjonować przez pierwsze 10 tygodni. Następnie po konsultacji z rodzicami i dyrektorami szkół będziemy zwiększać liczbę godzin. Myśleliśmy o trzech takich godzinach w tygodniu – tłumaczył Czarnek.