Jeszcze niedawno wydawało się to niemożliwe. Ale takie są wewnętrzne, polskie konsekwencje wojny na Ukrainie. Jarosław Kaczyński, niepodzielnie rządzący Polską od 2015 r. nieoczekiwanie znalazł się w cieniu Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
To z urzędującym premierem i prezydentem chcą się spotkać światowi liderzy, gdy rozmawiają o sytuacji na Ukrainie. Rozmawiają także z liderami opozycji. „Szeregowy poseł” – jak jeszcze kilka miesięcy temu określał swoją rolę sam Kaczyński – nikogo nie interesuje.
Widać to było doskonale podczas wizyty Morawieckiego i Kaczyńskiego w Kijowie. Lider PiS wyglądał na człowieka doczepionego na siłę do ważnego spotkania. Całkowicie niepoważnie. I zapewne stąd wzięła się karkołomna inicjatywa „pokojowej misji NATO”. Przez którą nasi dyplomacji musieli się mocno tłumaczyć w stolicach państw NATO.
I zapewne dlatego Kaczyński zdecydował się odgrzać temat katastrofy w Smoleńsku. Pardon, „zamachu”. – Jest wiele hipotez tłumaczących dlaczego prezes PiS osobiście angażuje się w tę sprawę. Na pewno wpływ na to ma sytuacja wewnątrz obozu władzy – wojna sprawia, że pierwsze skrzypce gra dziś prezydent i premier, to oni spotykają się ze światowymi przywódcami, prezes zaś pozostaje w cieniu – zauważa „Rzeczpospolita”.
Najważniejszy musi być Kaczyński. I basta!