Policja strzeliła gazem w Polaków po spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego z działaczami PiS [VIDEO]

Dzicz Wąsika.

– Balbina, chodź do nas! – wzywali prezesa PiS mieszkańcy Inowrocławia, którzy nie zostali wpuszczeni na salę wypełnioną przez działaczy PiS. Dostępu do szefa PiS broniły zwarte kordony policji.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W pewnym momencie funkcjonariusze użyli gazu wobec pokojowo zachowujących się protestujących, którzy nagrywali spotkanie z oddali.

– Dlaczego nie mogę o nic zapytać prezesa – spytał policjantów Krzysztof Konikowski. Nie zachowywał się agresywnie, nie krzyczał. Nagle zamaskowany policjant wycelował w jego stronę gaz łzawiący i prysnął nim Konikowskiemu prosto w twarz. Gaz dosięgnął również stojącą obok kobietę.

Fanatycy PiS również zaatakowali Polaków. Starsza kobieta próbowała dźgać drzewcem od flagi jedną z demonstrantek.

Policjanci wyciągnęli z grupy jednego z demonstrantów, a kilku brutalnie skuli kajdankami. Inny protestujący otrzymał mandat.

– Skuli mnie tak, że jeszcze mam czerwone nadgarstki. Ten, co potraktował mnie gazem, podszedł i docisnął, jak siedziałem na siedzeniu w suce. Mówiłem, że nic nie widzę, czy mogę się czymś wytrzeć, a on, że nie, że zaraz dostanę paralizatorem. Mówię do niego: bądź człowiekiem, nic złego nie zrobiłem, jestem skuty, chociaż zdejmij te kajdanki. A on, że nie ma mowy. Podszedł i jeszcze docisnął. Nic nie zrobiłem, stałem spokojnie, kazali to się cofnąłem, nic nie robiłem! Jak psiknęli gazem odskoczyłem, schyliłem się, a gdy po chwili podniosłem głowę, zobaczyłem, że idą w moją stronę. No i zwinęli mnie – powiedział „Gazecie Wyborczej” inowrocławianin, który również został poddany brutalnej interwencji policji.

Dodał, że chciał wejść sam do wozu policyjnego, ale został rzucony na podłogę.

– Zaczęli mnie dusić, butami wciskali plecy. Ten, co mnie dusił, walnął mnie dwa razy kolanami w głowę, gdy leżałem. Wykręcił mi ręce, prosiłem, żeby przestał, mówiłem, że mnie boli, że sam się przesunę, ale on jeszcze bardziej mi ręce ciągnął do góry. Mówiłem: – połamiesz mi ręce, człowieku. A przecież nic nie robiłem, kazali się zatrzymać – stałem, coś tam krzyknąłem, ale nic nie robiłem! – relacjonuje mężczyzna.

Źródło: Gazeta Wyborcza