Narracja Kaczyńskiego to bełkot i odrealnione fantazje

Jarosław Kaczyński coraz mniej chętnie jeździ na spotkania po Polsce. Rozważa nawet przerwanie ich, bowiem coraz bardziej się denerwuje a okrzyki “będziesz siedział” oraz “wypierd**aj”  mogą w nim wywoływać ataki paniki.

Niektórzy komentatorzy próbują na poważnie analizować, co mówi Kaczyński. Nie ma to sensu, bowiem narrację przygotowano wiele miesięcy temu, jest nieaktualna – dyktator się jej wyuczył i powtarza, ale jest ona pozbawiona sensu. Przypomina bardziej bełkot starego dziadygi i fantazje odrealnionego, pozbawionego kontaktu z rzeczywistością człowieka. Bo co tak naprawdę mówi Kaczyński?

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Nic sensownego. Z jego bełkotu przebija się jedynie dość wyraźna chęć wzmocnienia wymykającej mu się z rąk władzy. W tych słowach nie ma za to żadnej wizji, nowego pomysłu. Jest mielenie starych idei, wskazywanie kolejnych wrogów i powielanie komunistycznego a raczej narodowo-socjalistycznego atakowania opozycji. Miesza mu się wszystko. W jego wypowiedziach nie ma rzeczy kluczowych: jak ograniczyć inflację, jak wyjść z kryzysu, jak zapewnić Polsce bezpieczeństwo. Za to myślenia życzeniowego, wręcz magicznego, jest pod dostatkiem.

I nic dziwnego, że wiele osób uważa, iż narracja Kaczyńskiego to bełkot i odrealnione fantazje. Nie ma sensu jej analizować, zwłaszcza że starzejący się dyktator mówi do zwiezionych ludzi a nie mieszkańców. Pokazy te nie mają też żadnego sensu.

Widać za to jeszcze jedno: z Kaczyńskim jest coraz gorzej. Gubi wątki, plącze się, zacina – słowem nie idzie mu to w ogóle.