Wczoraj na posiedzeniu zespołu do spraw rozliczeń PiS zeznawał były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości, Tomasz Mraza. To co powiedział na temat prawdopodobnych nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości było naprawdę wstrząsające.
Nic więc dziwnego, że w sprawie zabrał głos sam Jarosław Kaczyński. Tyle tylko, że zamiast sięgnąć po argumenty, ograniczył się jedynie do inwektyw.
– Wszedł do Funduszu Sprawiedliwości jako agent. Najpierw spełnił pierwszą część swojej roli, czyli doprowadził do wewnętrznej awantury, a następnie przeszedł do kolejnej – przekonywał Kaczyński.
– Wykorzystują kogoś, kto jest oszustem. Jeżeli to, co do mnie dociera, jest prawdziwe, to mamy do czynienia z oszustwem. Stoi za nim ktoś, kto – jeśli Polska byłaby praworządnym krajem – znajdowałby się gdzieś indziej – dodał prezes PiS.
Czyli klasyczna obrona przez atak. Ale w wyjątkowo słabym stylu.