Mieszkający w Londynie Polski pisarz Piotr Surmaczyński obnażył kłamstwa TVP. Wiadomości pokazały reportaż, którego bohaterka nie jest tym, za kogo się podaje.
Do zarzutów odniosła się sama Sandra Borowiecka. Zrobiła to również za pomocą Facebooka i… zaorała telewizję publiczną.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
“W dniu 20 lipca 2017 roku, w głównym wydaniu „Wiadomości”, Telewizja Polska wyemitowała reportaż na temat nieprawdopodobnie ekscytujących wyników polskiej gospodarki i boomu związanego z powrotem emigrantów do Polski. Z iście gombrowiczowskiego materiału wynikało, że raduję się jak głupia, występując jako główna orędowniczka powrotowej fali ucieszonych obywateli i obywatelek, których jedynym marzeniem jest zetknięcie się z superlatywami obecnej sytuacji społeczno – polityczno – gospodarczej, panującej w naszym kraju. Z tego samego materiału wynikało również, że powróciwszy do kraju cztery lata temu, uciemiężona skrajnym przepracowaniem w niewyobrażalnie trudnych warunkach, jestem dziś „głównym głosem emigracji”, którego należy niezwłocznie usłuchać – zapakować manatki i pędem pognać na lotnisko, nie zważając na ceny biletów do Polski, bowiem raj utracony czeka otworem” – napisała Sandra i zrelacjonowała spotkanie z reporterami TVP oznajmiając, że: jej “przypadek nie może być brany pod uwagę w kwestii sytuacji ogółu emigracji, nie da się go przyporządkować losowi setek tysięcy Polaków, którzy ledwo zipiąc, tęskniąc za rodzinami, pracują ciężko poza granicami Polski. Mój przypadek to mój przypadek, mogący najwyżej stanowić dowód na to, że jeśli się chce osiągnąć swój cel, cel zawodowy, to po kilkunastu latach ciężkiej pracy da się to zrobić, i to czy będąc w Polsce czy poza nią.”
Jak wyglądała rozmowa Wiadomości z Borowiecką?
“Od godziny 14.50 do 15.17 trwało więc nagranie „setki”, w ramach którego poza pozowaniem do „przebitek”, udzieliłam długiej, jasnej i klarownej wypowiedzi na temat emigracji w kontekście mojego przypadku. Wszystkie moje wypowiedzi, zanim trafiły w ręce redaktora Damiana Diaza, którego od dziś będę nazywała „nożycorękim”, były odpowiedziami na konkretne pytania zadawane mi przez miłą i otwartą dziewczynę z redakcji. „Pełnymi zdaniami”, powiedziałam więc między innymi:
– O tym, że wyjeżdżając do Londynu, najpierw musiałam wejść w etat „najsłynniejszej polskiej emigrantki”, przez co nie długo mogłam znaleźć pracy.
– O tym, że emigracja ma kilka oblicz i w ciągu ostatnich lat stanowczo zmieniły się jej realia. Zdecydowanie należy oddzielić emigrację „za chlebem”, w celu spokojnego życia, od tej związanej z realizowaniem własnych pasji i marzeń, które to marzenia, można spełnić przy odpowiedniej dozie samozaparcia, także w Polsce, czego jestem żywym przykładem.
– O tym, że praca w restauracji, w której kuchnia znajdowała się piętro niżej niż sala dla gości, a w której dania serwowano z garów wprost na talerze gości, była bardzo ciężka, wręcz niewyobrażalnie ciężka, zwłaszcza że pracowało się po kilkanaście godzin. ( ten wątek wykorzystano w materiale, jednak „przypadkiem”, kontekst restauracji zamienił się w „emigrację”)
– O tym, że moja emigracja była ściśle związana z listem i reportażem który rozesłałam do mediów w 2013 roku.
– O tym, że przebywając w Londynie, zrozumiałam że Polska jest jedynym miejscem w którym chcę żyć i pracować. (to zdanie, jedyne zgodne z sensem wypowiedzi jakiej udzieliłam, poszło na „czołówkę” „Wiadomości”)”
Dalej Borowiecka zaapelowała do telewizji TVP i redakcji „Wiadomości”.
“Ogromnie liczę na to, że skoro tak ucieszyliście się państwo z mego powrotu, łatwiej będzie państwu podjąć temat moich książek dotyczących kwestii rozbieżności stanowiska Kościoła względem faktów dotyczących Ii Wojny Światowej i czasu po niej, zwłaszcza w kontekście relacji Watykan – Polska, a także debaty międzynarodowej o sytuacji Europy i Polski w obliczu radykalizmu i działalności organizacji takich jak ONR, no i oczywiście kwestii zwrotu majątku żydowskiego w kontekście braku reakcji MSWIA na informację o tym, że Komisja Regulacyjna ds. Gmin Wyznaniowych Żydowskich nie prowadzi listy majątku przekazanego, ani Biuletynu Informacji Publicznej, choć ma taki obowiązek.”
A my gratulujemy Jackowi Kurskiemu. Ma świetnych reporterów.
Źródło: Facebook