Bezkarność polityków władzy. PiSowski Trybunał nie dopuścił do skazania ministra.

Wczorajsze orzeczenie Sądu Najwyższego ws. Mariusza Kamińskiego w praktyce chroni ministra przed więzieniem.

Wiosną 2015 r. wiceszef partii Prawo i Sprawiedliwość Mariusz Kamiński został skazany na więzienie za tzw. aferę gruntową. Według sądu odpowiadał za to, że w 2007 r. kierowane przez niego CBA stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia za łapówkę gruntu na Mazurach, by dopaść Andrzeja Leppera, wicepremiera w rządach PiS-Samoobrona-LPR.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


 

Wyrok 3 lat odsiadki usłyszał także były zastępca Kamińskiego — Maciej Wąsik. Dwaj dyrektorzy Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA dostali po 2,5 roku za kratami.

Więzienie dla byłych szefów specsłużb było wydarzeniem bez precedensu. Od wyroku 3 lat odsiadki Kamiński się oczywiście odwołał. Tyle że w międzyczasie doszło do politycznej zmiany — latem 2015 r. prezydentem został Andrzej Duda, a jesienią 2015 r. PiS objęło samodzielne rządy. Jedną z pierwszych personalnych decyzji nowego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry była degradacja prokuratora Bogusława Olewińskiego, który doprowadził do skazania Kamińskiego — Ziobro zesłał go na najniższy szczebel, do prokuratury rejonowej. W listopadzie 2015 r. prezydent Andrzej Duda ułaskawił Kamińskiego i jego trzech współpracowników. Był to precedens – nigdy wcześniej prezydent nie ułaskawił nikogo przed prawomocnym wyrokiem sądu. To dlatego zaczęła się prawna i proceduralna przepychanka. Najpierw Sąd Okręgowy uchylił wyrok więzienia wobec Kamińskiego i wobec aktu łaski prawomocnie umorzył sprawę. Ale oskarżyciele posiłkowi (m.in. rodzina Andrzeja Leppera) — złożyli kasacje. Wtedy sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.

W lutym tego roku trzech sędziów Sądu Najwyższego zadało pytanie prawne w sprawie ułaskawienia do siedmioosobowego składu Sądu Najwyższego (poprosili o instrukcje, co mają zrobić). SN pod koniec maja uznał, że prawo łaski może być stosowane wyłącznie wobec prawomocnie skazanych. Sędziowie uznali wówczas, że ułaskawienie Kamińskiego “nie wywołuje skutków procesowych”. Co więcej — ich zdaniem, w określonych przypadkach możliwe jest wniesienie kasacji na niekorzyść oskarżonych, nawet jeśli zostało zastosowane prawo łaski.

“W świetle uchwały, aktu łaski prezydenta ws. byłych szefów CBA nie ma” – powiedział wtedy sędzia Michał Laskowski, rzecznik Sądu Najwyższego, który stwierdził też, że uchwała wiąże skład trzech sędziów, którzy badać mieli kasacje.

Sąd Najwyższy wyznaczył nawet termin zbadania kasacji — 9 sierpnia. Sędzia Laskowski zapowiadał, że proces Kamińskiego ruszy na nowo w Sądzie Okręgowym.

W tej sytuacji PiS weszło do akcji. Wykorzystano kontrolowany przez partię Trybunał Konstytucyjny, który w określonych sytuacjach może zablokować działania Sądu Najwyższego.

W czerwcu prokurator generalny Zbigniew Ziobro zaskarżył do TK przepis kodeksu postępowania karnego pozwalający wnosić kasację wobec osób ułaskawionych przez prezydenta. Ale szybsza i skuteczniejsza okazała się inna wynaleziona przez PiS ścieżka. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński (PiS) zwrócił się do TK o rozstrzygnięcie “konfliktu kompetencyjnego” pomiędzy prezydentem a Sądem Najwyższym w sprawie procedury ułaskawienia. Prezes TK Julia Przyłębska skierowała do Sądu Najwyższego wniosek o zawieszenie sprawy Mariusza Kamińskiego do czasu wydania orzeczenia przez Trybunał. Sąd Najwyższy wyznaczył na 1 sierpnia rozprawę w tej kwestii, ale wysłał do TK swe stanowisko, wedle którego nie ma mowy o sporze kompetencyjnym. Wczoraj jednak Sąd Najwyższy zawiesił sprawę Kamińskiego do czasu orzeczenia Trybunału.

Opozycja uważa, że doszło do transakcji między prezydentem a Sądem Najwyższym — Duda zawetował ustawę, która umożliwiała usunięcie wszystkich sędziów SN, a w zamian sędziowie poszli mu na rękę w sprawie Kamińskiego.

I tak operacja PiS okazała się sukcesem. Trybunał uzna, że prezydent ma bezwarunkowe prawo łaski. A Kamiński nie pójdzie siedzieć. Wszystko dla partyjnego interesu i jednego człowieka.

Źródło: Onet