Ćwiczenia Dragon 17 skompromitowały Macierewicza. Polska utraciła zdolności obronne? 

Po dwóch latach rządów PiS mamy najwyraźniej spory problem z naszymi zdolnościami obronnymi. Największe od wielu lat ćwiczenia obronne Dragon 17 okazały się wielką wpadką Ministerstwa Obrony Narodowej i obnażyły ogromne braki w całym systemie wojskowej obrony kraju. Chaos, bałagan, brak ludzi, sprzętu czy umundurowania to tylko czubek góry lodowej. Szczegóły kompromitujących manewrów ujawnił na swoim blogu oficer rezerwy, Piotr Śmielak.

Jednym z najważniejszych czynników, mającym wpływ na zdolności obronne kraju, oprócz odpowiedniego sprzętu, jest zdolność do mobilizacji ludzi. Do ćwiczeń Dragon 17 nie udało się powołać wystarczającej ilości rezerwistów. W niektórych przypadkach przyjechała tylko nieco więcej niż połowa wymaganych osób! Chaos pogłębił fakt, że żołnierze otrzymali przydziały niezgodne ze swoimi specjalnościami. Marynarze trafiali do rozpoznania, lotnicy do wojsk zmechanizowanych a artylerzyści do logistyki.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Inny problem dotyczył wydawania sprzętu i odzieży dla żołnierzy. Do niedawna sprawami tymi zarządzał dowódca danej jednostki wojskowej. Po decyzji Macierewicza zasobami zarządza gestor, zlokalizowany – zgodnie z filozofią centralizacji PiS – w Warszawie! I wydał, jeden mundur, dwie pary skarpetek, dwa ręczniki oraz koszulkę i spodenki gimnastyczne na… 29 dni ćwiczeń. Na poligonie nie ma możliwości prania tych rzeczy, więc wojsko po kilku dniach zaczęło zwyczajnie śmierdzieć. Pod koniec ćwiczeń większość rezerwistów miała już ubrania z domu, nijak nie pasujące do powagi munduru. Z powodu zimna noszono polary, czapki a nawet cywilne… buty, bo te wojskowe się rozpadały. Problem dotyczy nie tylko rezerwistów, ale też żołnierzy służby zasadniczej.

Mundury okazały się także mało trwałe, darły się i rozpadały. Podczas opadów deszczu całe oddziały schodziły z ćwiczeń z powodu braku odzieży przeciwdeszczowej. Mnóstwo osób zachorowało, a w punktach medycznych nie było podstawowych leków na gorączkę i przeziębienie. Nikt z Ministerstwa Obrony Narodowej nie pomyślał, że jesienna aura  w połączeniu z brakiem ciepłej odzieży może spowodować wystąpienie takich przyziemnych problemów.

Braki dotykały prawie każdego aspektu wojskowego życia. Specyficzny horror zafundowano żołnierzom w zakresie toalet. Bywało, że na 200-300 żołnierzy ustawiano 2-3 toy-toye. Brakowało nawet tak podstawowej rzeczy jaką jest woda. Dzienny limit na żołnierza wynosił 1,5 litra. Namiotów było również za mało i do tych, gdzie normalnie mieści się 8 łóżek, wstawiano nawet 12. Być może po to, by żołnierzom było cieplej.