Zakaz handlu zabija małe osiedlowe sklepiki

Ustawa o zakazie handlu w niedzielę miała pomóc rodzinnym sklepom, ale pogłębia ich problemy i wypycha je z rynku informuje “Rzeczpospolita”. Gazeta powołuje się na dane Euromonitor International, z których wynika, że „w tym roku można się spodziewać spadku obrotów w tradycyjnych sklepach o 5,1 procent”.

W najgorszej sytuacji są małe, tradycyjne spożywczaki: dla nich prognozowany jest spadek obrotów aż o 6,3 procent. Takie placówki nie są w stanie konkurować z promocjami ogłaszanymi przez dużych graczy na rynku, którzy właśnie w ten sposób próbują radzić sobie w nowej rzeczywistości.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Małych sklepów ubywa od lat, ten rok miał przynieść odwrócenie trendu z powodu zakazu handlu w niedzielę. W założeniu małe sklepy w ten dzień mogły pracować, zatem po zamknięciu hipermarketów czy dyskontów miały zdobyć klientów. Tymczasem w niedzielę sklepy obroty mają większe, ale w ciągu tygodnia spadły one o 20-30 procent.

To nie dziwi Andrzeja Falińskiego, prezesa Forum Dialogu Gospodarczego i eksperta rynku handlowego, który w rozmowie z “Rz” stwierdza: “To ewidentne powtórzenie scenariusza węgierskiego po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. A mówiliśmy o tym już trzy lata temu, gdy pojawiły się pierwsze projekty.” Ekspert twierdzi, że w nowej sytuacji szansą dla małych sklepów jest “wchodzenie w grupy zakupowe czy sieci partnerskie lub franczyzowe”. Tylko w ten sposób mogą zaoferować atrakcyjnie ceny i próbować walczyć o klientów z innymi graczami. Inaczej nie będą w stanie się utrzymać.

Więcej: Rzeczpospolita