PiS boi się zbliżających wyborów

Jarosław Kaczyński jest prawdopodobnie przerażony zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. Rozpadająca się “zjednoczona” prawica wymknęła się kompletnie spod kontroli prezesa PiS i szybko zmierza w stronę wyborczej katastrofy. Tak przynajmniej może wynikać z informacji, które docierają z wczorajszego, zamkniętego dla mediów spotkania partii. Wynika też z niego, że partyjni bonzowie nie mają pomysłów na pozytywny program dla Polski.

Partia będzie wzmacniała walkę na wszystkich odcinkach, mówiąc językiem komunistycznym, zarówno z wrogami wewnętrznymi i zewnętrznymi. W szczególności będzie chciała przykryć aferę taśmową z Morawieckim (jego obrzydliwe słowa o tym, że się cieszy z wypadku Kubicy czy sprawę kredytów na słupy), aferę dieselgate (brak efektów działań ministra Adamczyka i UOKiK w wyniku czego w Polsce cały czas jeździ 140 tysięcy trujących niemieckich samochodów), aferę KNF (żądanie łapówki w wysokości 40 milionów złotych oraz podejrzany wynajem siedziby KNF od spółki z rosyjskimi powiązaniami za 123 miliony złotych) oraz całą masę innych afer PiS.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Kaczyński groził też wrogom wewnętrznym, czyli tym posłom i działaczom, którzy zaczęli deklarować przejście do partii opozycyjnych. O tym, że taki ruch jest coraz silniejszy, mówi się już całkiem głośno. Wiele osób z PiS dostrzega bowiem, że szalupa Kaczyńskiego dziurawa i nie mająca wiatru zaczyna coraz szybciej tonąć. To wywołuje wściekłość władz, bo oznacza utratę wiary w tą organizację a więc też demotywacje członków.

Kaczyński obawia się też kolejnych afer. Z tego powodu mówi się o nieoficjalnym poleceniu ścisłego kontrolowania kluczowych urzędów. Spotkania, które do tej pory miały miejsce w zaciszu gabinetów, przenoszą się do mieszkań a w partii narasta paranoja strachu. Taka atmosfera paraliżuje rząd, który musi podejmować decyzje a sama atmosfera przenosi się też na urzędników.