Dopóki Julia Przyłębska jest potrzebna jako prezes TK, dopóty Andrzej Przyłębski będzie ambasadorem w Berlinie. Taka opinia, według części dziennikarzy, panuje w PiS. Ale Przyłębski jest coraz większym ciężarem dla tego ugrupowania. Jego przeszłość, niewyjaśnione sprawy sprzed lat oraz zachowanie, które trudno uznać za dyplomatyczne, powodują, że coraz częściej padają pytania “Co z Przyłębskimi”.
Pani rzecznik @beatamk – skoro Prezes #Kujda z przeszłością TW jest dla Państwa obciążeniem, to dlaczego Pan Ambasador Przyłębski, również z przeszłością TW, już takim obciążeniem nie jest?? Nie chcecie rozdrażnić swoich ludzi w #TK? 🤔
— Arkadiusz Myrcha ✌️ (@ArkadiuszMyrcha) February 12, 2019
Z teczek agenta o pseudonimie „Wolfgang” wynika również, że miał w swoim otoczeniu rezydenta, który brał udział w typowaniu go na agenta SB. Po latach wywiad III RP reaktywował go jako „współpracownika na kierunku niemieckim”. – donosiły niedawno media.
Andrzej Przyłębski podjął współpracę z SB dla "utrzymania ładu i porządku w PRL i tryumfu prawdy".
No to prawda zatryumfowała. pic.twitter.com/w6EdQ7ayJO— Tomasz Skory (@TomaszSkory) March 3, 2017
Zastanawiający jest też sposób tłumaczenia Przyłębskiego: “Niewykluczone, ze szantażowany na okoliczność niewydania paszportu, mogłem podpisać jakieś zobowiązanie.” – to są prawie te same słowa, które wypowiadał niedawo Kazimierz Kujda: “Przyznaję natomiast, że w latach młodości – w okresie studenckim, przy okazji ubiegania się o paszport na wyjazdy do tzw. krajów kapitalistycznych w Zachodniej Europie – mogłem podpisać jakieś dokumenty podsunięte mi w trakcie prowadzonych ze mną rozmów i pouczeń” – czytamy w jego oświadczeniu. Jakby byli szkoleni przez tych samych ludzi.
PiS ma ogromny problem wizerunkowy. Agenci, tajni współpracownicy, niejasne powiązania – to wszystko występuje wokół tej partii w takiej ilości, że nie ma mowy o przypadku.