A jednak nie było trotylu. To tylko mącenie w głowach!

W Smoleńsku doszło do wypadku lotniczego, w którym zginęła głowa państwa oraz wielu urzędników i polityków wszystkich opcji politycznych. Piloci lądowali pomimo, że warunki na lotnisku na to nie pozwalały. Wszystkie spiskowe teorie wokół tego wydarzenia służą tylko i wyłącznie zaognianiu sporu politycznego i dzieleniu Polaków – uważają eksperci.

Wypadek w Smoleńsku jest wykorzystywany politycznie także dzisiaj, w przededniu wyborów do Europarlamentu. Przypominają o nim prorządowe media, publikując absurdalnie sensacyjne artykuły o znalezieniu śladów substancji, które mogą służyć do produkcji trotylu. Pomijają przy tym, że te ślady mogą tam być z tysiąca innych powodów, bo wtedy nie byłoby sensacji. Czemu to wszystkiemu służy?

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Chodzi o to, by znowu mącić w głowach. Ale strategia ta już nie działa, bo PiS nie sprowadził wraku samolotu do Polski, nic nie wyjaśnił, nie pojawiły się żadne nowe dowody. Tak naprawdę chodzi tylko i wyłącznie o przykrycie nieudolności wszystkich tych ludzi, z Jarosławem Kaczyńskim na czele. Po tych wszystkich zapowiedziach, miesięcznicach i podkomisjach powinna być jakaś konkluzja – ale jej nigdy nie będzie. Bo nie ma co dodać – samolot lądował w warunkach, w których lądować nie powinien.

I nie ma tu żadnej tajemnicy. Pozostają co najwyżej pytania – dlaczego piloci zdecydowali się podjąć tak wielkie ryzyko, kto ich do tego zmuszał i dlaczego nie polecieli na lotnisko zapasowe. Tego nigdy się już nie dowiemy – możemy tylko stawiać hipotezy.