Zalewska potwierdziła, że ministerstwo edukacji zbierało informacje o strajkujących nauczycielach. Po co im te dane?

Totalna inwigilacja – krzyczał bohater kultowej polskiej komedii. Ale sprawa edukacji to niestety nie komedia a raczej tragedia. Związek Nauczycielstwa Polskiego poinformował właśnie, że Anna Zalewska przyznała się oficjalnie na piśmie do zbierania informacji o strajkujących nauczycielach. Dyrektorzy szkół mieli je wpisywać do Systemu Informacji Oświatowej. Po co komu te dane? Może chodzić o haki i zastraszanie.

Metoda hakowa polega na tym, że na temat danego człowieka gromadzi się możliwie dużo informacji do specjalnej teczki. Później informacje te mogą być wykorzystywane do szantażu, odmowy awansu lub uzyskania wpływu. To są metody służb specjalnych lub po prostu inspirowane. Nieformalna sieć układu władzy uwielbia wszystko o wszystkich wiedzieć – bo może się przydać.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


To absurdalne, że tak wiele energii władza wkłada  w inwigilację, bo edukacja od tego lepsza nie będzie. Charakterystyczne jest to, że pod informacją o zbieraniu danych podpisał się wiceminister Kopeć a nie Zalewska. Pewnie nie ma czasu.

Kiedy władza wreszcie poważnie potraktuje edukację?! Kiedy polskie dzieci dostaną edukację na poziomie XXI wieku? Od zbierania kolejnych biurokratycznych danych nic się zmieni, pani Zalewska. Nic.