Kaczyński – mały dyktatorek
Musicie to w końcu zrozumieć, zamiast przeżywać każdorazowo zaskoczenie. Według Kaczyńskiego, Morawieckiego i spółki, Polakiem jest tylko ten, kto popiera ich politykę i konserwatywną, katolicką ideologię. Kto nie popiera, Polakiem nie jest, a w mocniejszej wersji jest Niemcem.
Wypowiedź Kaczyńskiego, że „jeżeli ktoś uważa, że warto być Polakiem, to musi stać po stronie, która broni tradycyjnych wartości i chce przebudowywać naszą rzeczywistość” wzbudziła nieomal sensację i powszechne oburzenie. Tymczasem jest to od lat filar ideologii PiS, tym razem wyrażony nawet delikatniej niż zdarzało się Kaczyńskiemu i Morawieckiemu.
Wykluczanie „wszystkich innych” z polskości, występuje w narracji PiS w dwóch wersjach: ogólnej i specyficznej. W ogólnej osoby, które nie podzielają konserwatywnych (w wersji wschodnioeuropejskiej) i ultrakatolickich wartości i/lub sprzeciwiają się PiS po prostu nie są Polakami. W wersji szczególnej – stają się Niemcami.
Z tej histerycznej alternatywy: albo Zachód albo polskość (jakbyśmy cofnęli się o trzysta lat do czasów saskich i sporu kontusz kontra frak), płynie wniosek: „Więc jeżeli ktoś uważa, że warto być Polakiem, to musi stać po stronie, która broni tradycyjnych wartości i chce przebudowywać naszą rzeczywistość, żeby była dużo bardziej sprawiedliwa, choć tutaj nastąpiła znacząca poprawa” – stwierdził Kaczyński.
O ile opozycja bywa niemiecka, to Tusk – zwłaszcza od momentu jak wygrał wybory na przewodniczącego Rady Europejskiej 27:1, co ośmieszyło delegację rządową na czele z premier Beatą Szydło – został po prostu Niemcem. Nawet wyborcy PiS odczuli to jako kompromitację, ale Kaczyński wychwalał Szydło: „Wbrew wszystkim, potrafiła przeciwstawić się wszystkim. Pokazała, że Donald Tusk nie będzie już w tej chwili mógł funkcjonować z biało-czerwoną flagą, nie będzie mógł swoich interwencji w polskie sprawy i innych wypowiedzi jakoś łączyć z Polską”.
Źródło: oko.press