Plan Kaczyńskiego. Chce, aby to szef obozu rządzącego decydował, kto ma trafić do więzienia [Felieton]

Dyktatorskie inspiracje Kaczyńskiego. 

Plan przejęcia kontroli nad Sądem Najwyższym i sądami powszechnymi realizowany przez Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę od 2017 r. w niemal żywcem przepisany z łamiącego Konstytucję Marcową z 1921 r. dekretu prezydenta Ignacego Mościckiego.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Tak samo jak pisowski projekt pozwalał władzy wysyłać niewygodnych sędziów na wcześniejsze emerytury. W 2018 r. marsz Kaczyńskiego po sądy został zatrzymany. Teraz próbuje dokończyć to co wówczas się nie udało, przy pomocy nielegalnie wybranego sądu dyscyplinarnego dla sędziów.

Sanacja tak jak PiS potrzebowała sędziów, którzy przymknął oczy na oczywiste fałszerstwa wyborcze. Dzięki przejęciu kontroli nad SN w 1930 r. Bezpartyjny Blok Wspierania Rządu, ugrupowanie utworzone przez Józefa Piłsudskiego zdobyło większość w Sejmie.

Zniszczenie polskiego sądownictwa było skutkiem sporu między Sądem Najwyższym, a Piłsudskim, jaki miał miejsce w 1928 r. Zgodnie z art. 16 ordynacji do Sejmu Generalny Komisarz Wyborczy, który nadzorował przeprowadzenie wyborów był powoływany był przez prezydenta spośród trzech kandydatów wskazanych przez zebranie Prezesów Sądu Najwyższego.

Piłsudski zażyczył sobie, aby został nim Stanisław Car. Był specjalistą od prawa, a dokładniej łamania prawa w interesie Piłsudskiego i jego obozu. Z racji działań i nazwiska zyskał szyderczy przydomek „Jego Interpretatorskoje Wieliczestwo”.

Sędziowie Sądu Najwyższego nie ugięli się i nazwiska Cara nie było wśród trzech zaproponowanych kandydatur. Piłsudski i tak postawił na swoim. Kazał Mościckiemu zwyczajnie złamać prawo. 13 listopada 1927 r. Car został wyznaczony na Generalnego Komisarza Wyborczego.

Otrzymał też polecenie, aby przygotować „reformę” sądownictwa, czyli przejęcie kontroli nad Sądem Najwyższym, a w konsekwencji sądami niższych instancji i wydawaniem wyroków.

Na jesieni 1926 r. Piłsudski postawił na byłych zwolenników ugody z carem. Ministrem sprawiedliwości został Aleksander Meysztowicz, były członek carskiej Rady Państwa, który w 1904 r. zasłynął z wzięcia udziału w uroczystościach odsłonięcia pomnika Katarzyny II, tej, która wymazała I Rzeczpospolitą z mapy Europy. Polacy, którzy wzięli udział w tym wydarzeniu zyskali wśród rodaków pogardliwe miano „kataryniarzy”.

Piłsudski nominując byłych wielbicieli caratu na wysokie stanowiska liczył na ich pragmatyzm i sprawdzoną życiorysem lojalność wobec władzy. Ale nawet Meysztowicz okazał się dla Piłsudskiego zbyt samodzielny dlatego w grudniu 1928 r. zastąpił go Stanisław Car.

Wszelkie skojarzenia do wykorzystywania przez PiS byłych komunistów takich jak Stanisław Piotrowicz, są jak najbardziej wskazane.

A potem było jeszcze ciekawiej. 23 sierpnia 1932 r. Mościcki wydał dekret zawieszający na dwa miesiące sędziowską niezależność. Ponieważ w wyniku sfałszowanych wyborów w 1930 r. sanacja miała większość w Sejmie, to nie musiała obawiać się iż uchyli on bezprawny dekret prezydenta.

4 grudnia 1930 r. następcą Cara na stanowisku ministra sprawiedliwości został prokurator Czesław Michałowski. Była to nagroda dla niego za bezprawne uwięzienie posłów opozycji i przygotowanie tzw. procesów brzeskich. Car dostał bowiem od Piłsudskiego zadanie przygotowania nowej Konstytucji.

Michałowski nie miał żadnych skrupułów, aby niszczyć sędziowską niezależność. Jego następcą w maju 1936 r. został Witold Grabowski, prokurator znany z parodii sprawiedliwości jaką był proces brzeski opozycyjnych polityków. Grabowski nie miał żadnych zahamowań.

Do sądów II RP przysyłał… gotowe wyroki wraz z uzasadnieniami. Taka informacja o nim znajduje się w jego charakterystyce w aktach rządu londyńskiego.

To jest właśnie plan Jarosława Kaczyńskiego i Ziobry. Stworzenie systemu politycznego, w którym to szef obozu rządzącego będzie decydował czy ktoś popełnił przestępstwo, czy nie.

Skutkiem przejęcia sądów przez sanacje był haniebny proces opozycyjnych polityków, w tym byłego premiera Wincentego Witosa.

Charakterystyczne jest, że wprowadzone przez sanację prawo z 1928 r. podporządkowujące sądy władzy przetrwało praktycznie cały komunizm i obowiązywało w PRL-u, aż do 1985 r. Teraz próbuje je odbudować Kaczyński wraz ze swoimi pomagierami.

Te inspiracje widać na przykładzie bezprawnych działań Ziobry i podległych mu prokuratorów wobec Romana Giertycha. Władza PiS nawet nie ukrywa, że “winą” za to, że Giertych nie ma zarzutów, ani sankcji obarcza niezwisłe sądy.

Jeżeli pozwolimy PiS przejąć całość kontroli nad sądami, to nikt nie będzie w Polsce bezpieczny.

Jan Piński

Autor jest redaktorem naczelnym Wiesci24.pl