Nagłaśniane przez rządowe media w Polsce spotkanie w Budapeszcie, w którym uczestniczył premier Mateusz Morawiecki, było niczym więcej niż zjazdem polityków, którzy wskutek własnych błędów znaleźli się na marginesie polityki europejskiej.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Gospodarzem spotkania był Viktor Orbán, którego Fidesz wyleciał z Europejskiej Partii Ludowej. Poza Morawieckim brał w nim udział również szef włoskiej Ligi Północnej Matteo Salvini. Cała trójka rozmawiała o przyszłości populistycznej prawicy w Parlamencie Europejskim.
– Dzisiaj widzimy, że Europa jest rozchwiana, targają nią różne sprzeczności. Elity w Brukseli próbują przedstawiać ją jako projekt salonów. My chcemy reprezentować szerokie spektrum poglądów i chcemy reprezentować ludzi – opowiadał Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej.
– U naszych bram jest islamizm, który musimy pokonać. Bez tego nie ma przyszłości. Potrzebujemy renesansu, który da kobietom i dzieciom więcej wolności – mówił zaś Matteo Salvini.
Viktor Orbán powiedział ze swojej strony, że sprzeciwia się cenzurze (sic!) i „imperium europejskiemu ze stolicą w Brukseli”.
Po czym cała trójka oznajmiła, że się polubiła i planuje kolejne spotkanie. Tym razem w Warszawie, do której zaprosił Mateusz Morawiecki.