PiS nie ma fachowców, więc zmienił ustawę by móc zatrudniać ludzi bez kwalifikacji

Jak zniszczyć polską dyplomację? Na przykład zatrudniając ludzi bez kwalifikacji.

“Mateusz, zgodnie z prośbą – bardzo chętnie włączyłbym się w prace nad ustawą o służbie cywilnej w zakresie, w jakim dotyczy ona mojego resortu. Mamy prawie gotowy projekt ustawy o służbie zagranicznej – której celem jest m.in. stworzenie dodatkowej ścieżki naboru ludzi do dyplomacji.Nie tylko tak jak dotąd, czyli: absolwenci uniwersytetów (ideowo na tych uniwersytetach ukształtowani i raczej nam w większości niechętni) -> akademia dyplomatyczna (dodatkowe 1,5-2 lata procedur, nauki, staży, egzaminów) -> i dopiero wejście do dyplomacji.
Tzn ta ścieżka oczywiście by została. Ale także potrzebna jest ścieżka alternatywna: zatrudnianie dobrych, zaufanych ludzi z wolnego rynku, mających juz pewne doswiadczenie, oczywiście spełniajacych merytoryczne kryteria (zwłaszcza język) – ale bez konieczności przechodzenia na początku długotrwałych szkoleń i naborów. Te szkolenia oni mogą spokojnie odbyć w ciągu pierwszych 2-3 lat pracy. Ale jeśli muszą je odbyć na początku, zamiast zacząć od razu pracować dla Polski – to wiele osób wybiera inne alternatywy” – brzmi fragment bulwersującego e-maila, jaki wysłał Paweł Jabłoński, wiceminister w MSZ, do Mateusza Morawieckiego.
Warto zwrócić uwagę na to, jak uzasadnia Jabłoński potrzeby w tym zakresie. Obniżenie wymagań kandydatów ma bowiem cel zupełnie jasny: przyjmowanie ludzi, którzy są bez kwalifikacji, by byli “swoi”, to znaczy ideologicznie związani z PiS. Najwidoczniej w ugrupowaniu tym funkcjonuje jakiś syndrom oblężonej twierdzi i ludzie po właściwych uczelniach nie są tam mile widziani. To niszczenie dyplomacji i pozycji Polski na arenie międzynarodowej, narażanie wszystkich na niebezpieczeństwo.
Strategię PiS w tym zakresie ujawnił swego czasu Fogiel, wicerzecznik, dawniej czeladnik piekarski: “nie zatrudniamy ekspertów, bo jak zatrudnialiśmy ekspertów to nie chcieli oni realizować naszego programu.”.