We wtorek w Parlamencie Europejskim Joachim Brudziński z PiS przekonywał, że afera podsłuchowa w Polsce jest czystą fikcją.
– Teza głoszona przez opozycję, że inwigilacja była prowadzona bez zgody sądu jest kłamstwem wykorzystywanym do walki politycznej – przekonywał Brudziński.
– Mówił kompletnie nie na temat. Gdy zaczął mówić o kryminalistach, ludzie zaczęli wrzeszczeć, na sali zrobił się hałas, nikt nic nie słyszał, on zaczął przeciągać czas. Wtedy wiceprzewodnicząca stuknęła młotkiem i go wyłączyła – mówi portalowi europosłanka Róża Thun.
– To była bardzo poważna dyskusja. Staramy się ją prowadzić w takim tonie, że trzeba wyjaśnić, co było, ale po to, żeby zrobić takie regulacje na przyszłość, aby nie dało się bezprawnie podsłuchiwać obywateli UE. W tym kierunku idzie debata. Co zrobić, żeby nie łamać praw człowieka i nie wchodzić im bezzasadnie z buciorami w życie ludzi? Jak pilnować używania podsłuchów? Kto może dostawać licencję, a kto nie? Czy to powinno być narodowo regulowane, czy europejsko? Czy komisja śledcza wystarczy? Nad tym debatowano – dodaje.
– A tu wychodzi poseł Brudziński i zaczyna coś opowiadać o jakichś kryminalistach i załatwia jakieś krajowe awantury – opowiada Thun.