„Uwodziciel” vs. „przemocowiec”. Czyli dlaczego Kaczyński ostatecznie przegra

Politycy PiS są w kropce. Z jednej strony ostentacyjnie zrywają wszelkie relacje z Węgrami, z drugiej premier Orban wyraźnie im imponuje. Choćby dlatego, że po raz kolejny wygrał wybory parlamentarne. Co tu kryć – ludzie od Kaczyńskiego chcieliby tak samo. Nie ma to jak beztroskie życie na rządowych posadach. 

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Tyle tylko że Zjednoczona Prawica nie ma szans na powtórzenie sukcesu Orbana. Dlaczego tak jest dobitnie pokazał Donald Tusk na łamach „Polityki”. – Nie ma i nie będzie Budapesztu w Warszawie – stwierdził Tusk.

– Jesteśmy bratankami, ale różnimy się tak jak nasze języki: prawie we wszystkim. Także w polityce. A więc wnioski z wyborów nad Dunajem należy wyciągać tu, nad Wisłą, bardzo ostrożnie – dodał lider PO.

Zdaniem Tuska zarówno Orban jak i Kaczyński „starają się stosować te same metody, jak korupcja, szantaż, inwigilacja, propaganda”. Jednak Orban sięga po nie w sposób „bardziej wyrafinowany”. Lider PiS zaś „dość prostacko”. Kaczyński inaczej zresztą nie potrafi, bo jest typem „politycznego przemocowca”.