
Do lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego najwyraźniej nie dociera krytyka „deformy” sądownictwa do jakiej doszło w naszym kraju. I bez znaczenia jest tutaj, czy protestują Polacy, czy też Unia Europejska. Szef Zjednoczonej Prawicy najwyraźniej uparł się, by zniszczyć w niezależny wymiar sprawiedliwości nad Wisłą.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Coraz bardziej jest oczywiste, że tu nie ma sensu zważać na Unię Europejską, bo ona i tak ma inny plan. Unia nie wykonuje swoich obowiązków wobec Polski, nie przestrzega żadnych reguł. W tej sytuacji nie mamy powodów brać pod uwagę jej zastrzeżeń, które nie mają żadnych podstaw traktatowych, które nie mają nic wspólnego z praworządnością. Odwrotnie – są ochroną łamania praworządności przez rozgrzanych politycznie sędziów, łamiących polskie ustawy, polską konstytucję – mówił Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”.
Po czym zapowiedział kontynuowanie „reformy” wymiaru sprawiedliwości. Zupełnie tak, jakby PiS się tym nie zajmował od 2015 r.
– Sędziom trzeba przypomnieć rzecz podstawową: mają obowiązek przestrzegania polskich ustaw, a jedynym miejscem do oceny ich zgodności z konstytucją jest Trybunał Konstytucyjny – zawyrokował Kaczyński.
Czyli czeka nas kolejna próba rozciągnięcia partyjnej kontroli nad niezależnymi sędziami. Jesień w tym roku będzie nadzwyczaj gorąca.