W PiS pobili się o konfitury. I zostali z niczym

Posłowie Zjednoczonej Prawicy próbowali prawem kaduka przeforsować ustawę, która słusznie ochrzczona została nazwą „Koryto Plus”. Mało pochlebną, ale nadzwyczaj trafnie pokazującą intencje jej twórców.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W skrócie zakładała ona, że powołani przez PiS szefów i członków rad nadzorczych państwowych spółek nie będzie można odwołać przez pięć kolejnych lat. Nad czym miałaby czuwać specjalna Rada ds. bezpieczeństwa strategicznego, również złożona z polityków Zjednoczonej Prawicy.

Dziś już wiemy, że nic z tego projektu nie wyszło, PiS go bowiem odpuścił. Jednak nie dlatego, że ktoś w partyjnych gremiach dostrzegł jego niewłaściwość. Co to, to nie. Odpuszczono… bo o frukta pobiły się rozmaite partyjne frakcje.

– Konflikty wewnętrzne i różne grupy interesów stały się tak silne, że ustalenie nowego układu sił w spółkach byłoby jak otwarcie puszki Pandory – wywleczeniem wszystkich konfliktów, animozji i napięć. Zaraz do prezesa pobiegliby zwolennicy Jacka Sasina, pytając, dlaczego jakieś stanowiska dostają ludzie Mateusza Morawieckiego, albo na odwrót. Swojej doli zażądałaby Solidarna Polska, a także wszystkie kolejne frakcje, grupy, partie, partyjki i kanapy, z których składa się dziś patchworkowy obóz Jarosława Kaczyńskiego – zauważa „Rzeczpospolita”.

Z całej tej awantury płynie tylko jeden, pozytywny wniosek. Już nawet w PiS nie wierzą, że mogliby wygrać wybory w przyszłym roku. Dlatego szukają sobie ciepłych posad.

Źródło: Rzeczpospolita