PiS bagatelizuje marsz 4 czerwca. Ale co z tego?

Politycy PiS nadal nie mogą otrząsnąć się z szoku, jakim był dla nich frekwencyjny sukces marszu 4 czerwca. Setki tysięcy ludzi idących w proteście przeciwko rządom Zjednoczonej Prawicy skutecznie przebiło się do medialnej bańki w której tkwili koledzy Kaczyńskiego.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Z jednej strony partyjna propaganda zapewnia, że wszystko jest w porządku i kolejna kadencja jest niemalże pewna, z drugiej wszyscy widzieli to, co działo się wczoraj w Warszawie. I teraz nie widzą co powiedzieć.

– Jeżeli cała działalność polityczna Donalda Tuska i opozycji polega na mnożeniu agresji i kolejnych inwektyw, to nawet jeśli zbierze się 100-200 tys. osób, to to nic nie da. Tam nic się nie urodziło wczoraj. Jakiś nowy impuls? Coś by się zapaliło? Otworzyło? Jakaś energia? To wszystko było to samo. Takie żenujące zachowania – przekonywał dziś Polskiego Radia prof. Ryszard Legutko na antenie Polskiego Radia.

Na efekt wczorajszego marszu przyjdzie nam chwilę poczekać. Na szczęście nie dłużej niż do jesieni.