Niebezpieczne zapowiedzi Donalda Trumpa. Niech Putin atakuje?!

Po raz kolejny dochodzą do nas zza oceanu niepokojące wieści na temat przyszłości relacji transatlantyckich. Donald Trump podzielił się opowieścią o rozmowie, jaką rzekomo odbył z liderem jednego z państw NATO. Ów lider zapytał Trumpa, czy udzieliłby pomocy innemu członkowi NATO, jeśli ten kraj „nie zapłacił, a został zaatakowany przez Rosję”. Trump miał odpowiedzieć: „Nie, nie chroniłbym Was. W rzeczywistości zachęcałbym ich [czyli Rosję], by zrobili cokolwiek u licha chcą”. Część dawnych współpracowników byłego prezydenta uważa, że cała ta historia to kampanijna sztuczka dobrze trafiająca w gusta wyborców. Nie powinno nas to w żadnej mierze uspokajać – napisał Radosław Sikorski.

Fakt, że tego rodzaju wypowiedzi wywołują entuzjastyczne reakcje znacznej części amerykańskiego elektoratu to kolejny powód do obaw. Tym bardziej, że inni prominentni Republikanie, którzy do niedawna dostrzegali wagę sojuszy zagranicznych, dziś bronią słów lidera swojej partii. Przekonują, że to tylko element kampanii wyborczej, że za czasów pierwszej kadencji Trumpa nie doszło do żadnej inwazji na członka NATO, a sam prezydent nie doprowadził do rozwiązania Sojuszu – dodał Sikorski.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Po pierwsze, usprawiedliwiając wypowiedź Trumpa jako wyłącznie kampanijną retorykę jego obrońcy wyświadczają mu niedźwiedzią przysługę. Sugerują bowiem, że słów byłego prezydenta i obecnego kandydata nie należy traktować poważnie.
Po drugie, wiele wskazuje na to, że chociaż koledzy partyjni bronią swojego lidera, to sami nie do końca mu ufają. Pod koniec zeszłego roku Kongres przyjął ustawę jasno stwierdzającą, że prezydent nie ma prawa samodzielnie zadecydować o wyjściu USA z NATO. Zgodnie z nowymi przepisami taki krok wymagać będzie akceptacji większości dwóch trzecich senatorów lub specjalnej ustawy uchwalonej przez Kongres. Była to inicjatywa ponadpartyjna, którą poparli zarówno Demokraci, jak i część Republikanów, najwyraźniej obawiając się tego, co może zrobić były prezydent, jeśli wróci do Białego Domu. Nie są to lęki wyssane z palca. O tym, że Donald Trump nosi się z zamiarem opuszczenia Sojuszu mówi między innymi jego były Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego, John Bolton.
Po trzecie, słowa mają konsekwencje. Nawet jeśli Donald Trump chce jedynie „postraszyć” sojuszników, aby wydawali więcej na zbrojenia, takie groźby są słyszane na całym świecie – między innymi w Pekinie i Moskwie. Jeśli stworzą wrażenie, że Sojusz Północnoatlantycki się chwieje, że Waszyngton nie czuje się związany postanowieniami traktatów, mogą zachęcać do podejmowania agresywnych działań wobec amerykańskich partnerów nie tylko w Europie.
Po czwarte, w polskiej debacie publicznej pojawiły się głosy, że my nie musimy zanadto martwić się wypowiedziami Trumpa, ponieważ były one skierowane do innych krajów członkowskich Sojuszu, które na zbrojenia wydają mniej. To, niestety, nie takie proste. Siła międzynarodowej organizacji, jaką jest NATO, wynika nie tylko z siły militarnej poszczególnych państw członkowskich, ale z solidarności, współpracy i poszanowania wzajemnych zobowiązań.
Mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, ale gdyby któryś z członków NATO został zaatakowany, to odpowiedź Sojuszu wymaga ścisłej koordynacji działań. Nie może zależeć od arbitralnej decyzji prezydenta USA, czy danemu krajowi pomoże czy nie pomoże ani z jakimi innymi krajami chce, a z jakimi nie chce współpracować. Po to właśnie zawieramy sojusze i podpisujemy traktaty, aby nie prowadzić negocjacji dopiero w sytuacji zagrożenia – podsumowuje Sikorski.